Tak mój journal się prezentuje w środku. Wewnętrzną stronę okładki (jak wspominałam w poprzednim poście) pomalowałam na kolor szaro-brązowy i okleiłam papierem w delikatny wzór (jeden z niewielu materiałów jakie kupiłam). Zanim przeszłam do ozdabiania swojej pierwszej strony, doszłam do wniosku, że przydał by się tutaj jakiś element wstępu. Ponieważ założenie jest takie, żeby jeden journal był na maksymalnie jeden rok zdecydowałam, że właśnie tutaj to podkreślę. Tą stronę okleiłam zniszczoną okładką książki (z góry zaznaczam, że używam jedynie książek zniszczonych, które nie nadają się już do renowacji), dodałam jej trochę lat przybrudzając herbatą i nadrywając brzegi. Numer 2014 wycięłam z gazet i nakleiłam na zwykły kawałek tektury. Brzeg cyfer objechałam cienkopisem, żeby wydawały się bardziej komiksowe. Dookoła narysowałam kilka detali, bo było jakoś tak pusto :) No i w końcu mogłam się zabrać za sedno sprawy :) Pierwsza strona jest czymś w rodzaju mojej w